Niepodległość, 1983, Numer 20

Leszek Morfeusz - Polacy wobec kwestii wschodniej (c.d.)

 
  „Możemy realizować tylko program wschodni, ponieważ programem wschodnim Polska stoi i upada”.
J. Mieroszewski.

Stwierdziliśmy, że w interesie Polski NIE leży powstanie Rosyjskiej Federacji Demokratycznej, lecz niepodległych państw, które będą skłonne co najmniej do współpracy z Rzeczpospolitą Polską, albo utworzenia razem z nami Związku Państw, który odsunąłby Rosję od Europy. Z tego względu winniśmy współpracować tylko z Rosjanami, którzy bezwzględnie uznają prawo wszystkich narodów ZSRR do samostanowienia oraz powinniśmy popierać ruchy niepodległościowe w ZSRR bardziej niż społeczne. W tym miejscu pojawia się problem, co będzie bardziej skuteczne w walce z komunizmem: ruch narodowy czy ogólnoradziecki ruch społeczny łączący wszystkie narody, w tym Rosjan, w walce z ustrojem. Żądania wolności i demokracji z góry możemy pominąć jako mało nośne wśród społeczeństw, które nigdy tej wolności i demokracji nie zaznały, a więc nawet nie wiedzą na czym miałaby polegać.

Mieroszewski pisze: „Pierwszeństwo musi być przyznane obaleniu stalinizmu. Celem naczelnym jest reforma ustroju. Rozwiązanie problemu narodowościowego jest jedną z pochodnych tego procesu (tj. przywrócenie znaczenia zapisom w konstytucji „N”). Stawiając sprawę w ten sposób możemy liczyć na pozyskanie postępowych kół rosyjskich wykazując im, że istnieje ścisła współzależność pomiędzy naszymi celami.” (s. 41)

Po pierwsze tzw. postępowa inteligencja rosyjska jest warstwą nieliczną i nawet obecnie wykazuje tendencje nacjonalistyczne. W Radiu Swoboda (odpowiednik RWE) autor mógł ostatnio np. usłyszeć jak to, oczywiście zdaniem rosyjskiego demokraty, narody Kaukazu i Azji Środkowej po odpadnięciu od Rosji będą za nią TĘSKNIŁY. Ze swej strony zapewniamy, że my – Polacy – tęsknić nie będziemy! Jakie zatem zwyciężą w Rosji tendencje po obaleniu komunizmu łatwo przewidzieć.

Po drugie, jeśli główny nacisk położymy na sprawy społeczne i nie rozbudzimy w pełni świadomości narodowej Białorusinów i Ukraińców, to mogą oni zadowolić się dość szeroką autonomią narodową przyznaną w pierwszym odruchu i pozostać w związku z Rosją. Operacja taka już raz się udała bolszewikom, którzy podbili Ukrainę, dzięki poparciu najsilniejszej partii ukraińskiej, tzw. borotbidoty - odłamu socjalistów. A wówczas, jak pisze sam Mieroszewski „gdy Ukraina będzie miała swój niezależny rząd, własne przedstawicielstwo dyplomatyczne zagranicą itp. nie można wykluczyć, że może nie zechce wystąpić ze zreformowanego Commonwealthu (Wspólnoty).” (str. 41) Nam zaś zależy przecież na tym, by Ukraińcom opłacało się związać z Polakami, możemy zaś im zaoferować tylko pomoc w walce o pełen rozwój świadomości narodowej.

Po trzecie, przyjęcie społecznej płaszczyzny konfrontacji otworzy pole do manipulacji nieuświadomionymi politycznie masami na skalę niespotykaną. Jeśli w Polsce, w drugim roku wojny nieustannie w podziemiu toczą się dyskusje na temat niezgodności realnego socjalizmu z prawdziwym (tj. teoretycznym) jako głównego dowodu na rzecz tezy o konieczności obalenia ekipy Jaruzelskiego, łatwo sobie wyobrazić, co będzie się działo w ZSRR. Walka o tzw. prawdziwy socjalizm zamiast o niepodległą republikę parlamentarną, będzie służyła jedynie wyprowadzeniu całego ruchu na manowce i przetrwaniu komunizmu. W tym miejscu nasze drogi z Mieroszewskim rozchodzą się całkowicie. Pisze on: „Alternatywą rewolucji (dodajmy socjalnej) są narodowe powstania”.

Wyobraźmy sobie szachownicę nacjonalistycznych państw, które prowadziłyby wojnę między sobą o Lwów czy Wilno, czy dziesiątki innych miast. Rosja – nawet uwikłana w konflikcie dalekowschodnim – miałaby jeszcze dość siły, by te państwa wygrywać jedno przeciwko drugim (z tym się zgadzamy), dążąc do całkowitej bałkanizacji Europy Wschodniej. Moskwie przyświecałaby uzasadniona nadzieja, że gdy upora się z Chinami, opanuje z powrotem zwaśnioną Europę Wschodnią (…). Powstanie wymierzone byłoby przeciwko nie Rosji, lecz stalinizmowi. Inteligencja rosyjska i rewizjoniści rosyjscy poparliby rewolucję lecz nie poparliby nacjonalistycznych (my powiedzielibyśmy – niepodległościowych) powstań. Celem rewolucji byłoby objąć Związek Sowiecki i dopomóc postępowym kołom rosyjskiego społeczeństwa w nadaniu rosyjskiemu socjalizmowi ludzkiego oblicza. Przebudowa Związku Sowieckiego w commonwealth niezależnych państw byłaby do osiągnięcia wyłącznie w konsekwencji rewolucji.” Dla nas Polaków powstanie takiej wspólnoty stwarza zagrożenia na przyszłość, więc po co mamy do tego przykładać rękę?

Prawda jest, że konsekwencją rewolucji narodowych będą wzajemne waśnie. Aby tego uniknąć należy propagować ideę powrotu do ojczyzny. W ten sposób np. Ukraińcy i Białorusini, którzy obecnie przyznają się do rusyfikacji Łotwy i sami wynaradawiają się, dobrowolnie powróciliby do swych państw na miejsce opuszczone przez Rosjan. Nie ulega bowiem wątpliwości, że rosyjska ludność napływowa będzie musiała opuścić tereny wyzwolone, mimo iż np. na Ukrainie stanowi ponad 20% mieszkańców. Przyjęcie koncepcji wspólnoty narodowej (patrz dalej) też łagodziłoby spory narodowościowe, a nawet pozwoliło Polakom na swobodne osiedlenie się przykładowo na Ukrainie, podobnie jak Ukraińcom w Polsce.

Badania prowadzone wśród ludności wiejskiej na terenach zajętych przez armię niemiecką w latach 1941-45 wykazały, iż nad Donem i na Kubaniu zwolenników władzy sowieckiej było 4%, przeciwników 87%, obojętnych 9%, na Płn. Kaukazie odpowiednio – 4% - 76% - 20%, na Ukrainie – 9% - 81% - 10%, na Krymie (Tatarzy) – 9% - 61% - 30%, na Białorusi – 20% - 51% - 29% i w okręgu Leningradzkim – 14% - 62% i 24%. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że okręg Leningradzki jako najbardziej zeuropeizowany odbiega od reszty Rosji, zaś kozacy dońscy i kubańscy uważają się za osobną grupę kulturową (jeśli nie etniczną) narodu rosyjskiego, to zauważymy, iż wzrost liczby przeciwników komunizmu jest zależny od stopnia rozwoju świadomości narodowej. Najwięcej zwolenników władzy radzieckiej było na najbardziej zrusyfikowanej i zapóźnionej pod względem narodowym Białorusi.

Spis ludności z 1979 r. wykazał, że 25% Białorusinów i 17% Ukraińców podaje za swój język ojczysty rosyjski (oznacza to wzrost w porównaniu z rokiem 1959 odpowiednio o 10% i 5%). Odpowiednia liczba dla np. Litwinów wynosi tylko 1,7%.

Wynaradawianie się, czy raczej uzyskiwanie rosyjskiej świadomości narodowej przez Białorusinów i Ukraińców jest dla Polaków zabójcze, gdyż oznacza po prostu WZROST liczby Rosjan i POWIĘKSZENIE SIĘ ich obszaru etnicznego. W naszym natomiast długofalowym interesie jest, by między Polską i Rosją istniał prężny kulturowo i liczny naród białoruski i ukraiński, najlepiej cieszący się niepodległym bytem państwowym. Do tego potrzebne jest jednak uzyskanie przez te narody pełnej świadomości. Jeśli nawet prawdą byłoby złośliwe twierdzenie, że naród białoruski został stworzony sztucznie, to jest to w naszym najgłębszym interesie. Upraszczając, gdyby Białorusinów nie było, to Polacy powinni ich stworzyć. No chyba, że ktoś chce polskiej granicy z Grodnem, a za tą granicą 10 milionów Rosjan więcej.

Białoruska i Ukraińska świadomość narodowa mogą się rozwijać w opozycji do polskości lub rosyjskości. Oczywiście zależy nam na tym drugim. Ale oznacza to, że Polacy nie mogą w żadnej mierze przejawiać tendencji asymilatorskich. Białorusini powinni czuć się związani z zachodnią kulturą i być przyjaźnie nastawieni do kultury polskiej, a wrogo do rosyjskiej - MUSZĄ JEDNAK POZOSTAĆ BIAŁORUSINAMI.

Skoro zaś zależy nam na rozwoju świadomości narodowej na terenach wschodnich, NIE W OPOZYCJI DO POLSKOŚCI, to powinniśmy starać się o zachowanie tożsamości narodowej „naszych” Białorusinów i Ukraińców, którzy mogą w przyszłości odegrać znaczną rolę w budowie niepodległych państw na Wschodzie oraz zrezygnować z Wilna, Grodna i Lwowa.

„Terytorium tylko do pewnego stopnia stanowi element potęgi. W moim przekonaniu, gdyby Polacy w sprzyjających warunkach odebrali Litwinom Wilno, a Ukraińcom Lwów – pozycja Polski vis-a-vis Rosji uległaby znacznemu osłabieniu. Nie liczą się bowiem miasta, tylko liczą się narody. Nie chodzi o zdobycie Wilna i Lwowa, chodzi o zdobycie zaufania i przyjaźni Ukraińców, Litwinów i Białorusinów. W gruncie rzeczy – w porównaniu z przeszłością jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ Ukraina, Litwa i Białoruś nienawidzą Rosjan. Mądra polska polityka w chwili odpowiedniej koniunktury winna ów efekt wykorzystać. Jeżeli jednak wskoczymy w buty naszych przodków z XVII wieku – odzyskamy może Wilno i Lwów, lecz nie odbudujemy zdrowej proporcji pomiędzy Polską i Rosją. A w końcu tylko to się liczy, a nie jedno miasto więcej, czy jedno miasto mniej. (…) Rosja nie uzna nas nigdy za równorzędnego partnera, dopóki nie uzna nas za rywala na wschodzie Europy. (…) O tym czy będziemy, czy nie będziemy równorzędnym partnerem Rosji – zdecydują nie Rosjanie, tylko Ukraińcy, Białorusini, Bałtowie. Jeżeli w korzystnej koniunkturze zdołamy przekonać te narody, że Polska ma im coś więcej do zaoferowania niż Moskwa, że nasza polityka nie ma nic wspólnego z imperializmem czy zaborem – wówczas niejako automatycznie odzyskamy naszą utraconą pozycję vis-a-vis Rosji”. (M. s. 13).

Idea państwa narodowego powstała w XIX wieku, w okresie formowania się nowoczesnej świadomości narodowej. Wówczas powstanie takiego państwa lub jego namiastki (por. znaczenie autonomii galicyjskiej dla Ukraińców) było warunkiem ukształtowania się każdego narodu. Obecnie jednak narody już istnieją, możemy więc przyjąć inną koncepcję – uznać potrzebę istnienia zarówno każdej wspólnoty narodowej i jej ojczystego niepodległego państwa. Nie oznacza to jednak, ze każda wspólnota narodowa musi koniecznie żyć w ramach tylko jednego państwa. Współczesne ruch migracyjne powodują, że coraz większa część różnych narodów zamieszkuje na stałe poza granicami ojczystego państwa. Procesy te będą się nasilać, a więc bardzo możliwe, że np. za 2 – 3 pokolenia większość Polaków będzie mieszkała poza Polską. I co wtedy? Należy zatem uznać prawo do samostanowienia na równi z prawem do swobodnego rozwoju narodowego, bez względu na państwo osiedlenia. Ta zasada mogłaby stać się podstawą do ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków nie tylko między Polakami i ich sąsiadami, ale na całym obszarze Europy wyzwolonej od sowiecko-rosyjskiego imperializmu. Państwem ojczystym i zarazem centrum kulturowym dla wszystkich Polaków byłaby Rzeczpospolita Polska w obecnych granicach, z którą mieliby nieograniczone prawo kontaktowania się, a nawet udziału w podejmowaniu pewnych decyzji państwowych, z drugiej zaś strony w swych państwach osiedlenia (np. na Ukrainie, Białorusi, Litwie, we Francji itd.), cieszyliby się całkowitą swobodą rozwoju narodowego, politycznego i gospodarczego. Oczywiście z tych samych praw korzystaliby przedstawiciele innych wspólnot narodowych mieszkających w Rzeczpospolitej. Tylko w wypadku przyjęcia tej koncepcji będziemy mogli uniknąć wzajemnych waśni, które będą starali się rozbudzać i wyzyskiwać Sowieci i utworzyć wspólny front walki z rosyjskim imperializmem. Dopiero zaś to doświadczenie walki i współpracy może stworzyć silny fundament pod przyszłą Konfederację, która położy na zawsze zaporę przed Rosją, tzn. utrwali niepodległość Polski. Jakiekolwiek zmiany graniczne stanowiłyby precedens i spowodowały lawinowo narastanie sporów na całym obszarze wyzwolonej Europy, to zaś dałoby czas potrzebny Rosji na odzyskanie sił.

Ponieważ Polska jako pierwsza weszła w fazę rozkładu komunizmu, powinna zdobyć się na stworzenie wzorca walki z ZSRR, który mogłaby później wykorzystać opozycja w innych barakach obozu. Na razie jednak opozycja korowska kopiowała jedynie wzory rosyjskiego ruchu obrony praw człowieka i obywatela. Egzamin zaś zdali tylko… komuniści, stwarzając wzorzec walki z opozycją społeczną „Solidarności” – naszym zdaniem skuteczny.

Porozumienie nie może być celem, który mógłby znaleźć oddźwięk w KS-ach, gdyż w krajach tych ludność już dawno zawarła porozumienie – uległość w zamian za znośne warunki życia. Gdy zaś za 2 – 3 lata sąsiedzi przekonają się, że nowe porozumienie oznacza – uległość w zamian za życie w umiarkowanej nędzy – cel taki byłby szkodliwy z naszego punktu widzenia, gdyż właśnie wówczas zmiany geopolityczne mogłyby stworzyć korzystne warunki dla odzyskania przez Polskę niepodległości. Hasło niepodległości wszystkich narodów imperium sowieckiego, mimo iż obecnie może być odrzucone (zwłaszcza w KDL-ach), podobnie jak jest odrzucane przez ugodową większość opozycji solidarnościowej w Polsce, wytycza jednak perspektywy walki - w wypadku przyjęcia go u nas i propagowania na świecie, gdy społeczeństwa KS-ów dojrzeją do buntu będą miały już gotowy nie tylko wzór ideowy, ale również organizacyjny. Wszelkie nadzieje na jakieś szczególne rozwiązanie problemów jednego z naszych narodów są złudne. „Ani my, ani Węgrzy czy Czechosłowacy nie możemy być niepodlegli, ponieważ przyznanie nam niepodległości doprowadziłoby do bankructwa obecną politykę narodowościową Moskwy wewnątrz Związku Sowieckiego. Moskwa nie widzi nas jako partnerów, lecz jako strażników sowieckiego „ładu narodów”. By pokój panował w Kijowie – pokój panować musi w Warszawie i Pradze. Czołgi na ulicach Pragi broniły sowieckiego Kijowa i sowieckiej polityki narodowościowej. (…) Związek Sowiecki nie może kupować lojalności czy przyjaźni narodów satelickich za cenę zagrożenia swego wewnętrznego bezpieczeństwa”. (s. 136-7) Tymczasem satelity tych narodów uczą się od Polaków, np. opozycja węgierska jest idealną kopią ruchu korowskiego lat 1976-80 i już dziś można powiedzieć, że nie będzie jej zaoszczędzone przechodzenie przez jałowe etapy opozycji społecznej zorientowanej na porozumienie i „wyrzekającej się” prowadzenia polityki. Polakom powinno zależeć, by ich przyjaciele nie powtarzali naszych błędów. Dlatego muszą oni dowiedzieć się, że oprócz ugodowców i kapitulantów istnieje opozycja niepodległościowa, a rozwój wypadków jedynie przed nią otwiera szansę zwycięstwa. Ściślej, nasi sąsiedzi nie mogą być informowani jednostronnie o sytuacji w Polsce, jak to dotychczas ma miejsce.

Czy jednak jest jakikolwiek sens pisać teraz o tym wszystkim? Komunistyczny system gospodarczy niezależnie od kraju, wykazuje z zadziwiającą dokładnością te same objawy rozpadu. Nie ma wątpliwości, że musi on pociągnąć za sobą skutki polityczne, podobne do polskich, choć oczywiście z pewnym opóźnieniem i lokalnymi odmianami. Składają się na to dwie przyczyny: odstraszający przykład 13 grudnia i brak sensownych celów późniejszej konspiracji oraz warunki lokalne, np. w Rumunii niezwykle ostre represje, w ZSRR najniższy poziom świadomości i wymagań itd. Jeżeli jednak weźmiemy za punkt wyjścia kształtowanie się jednego z najważniejszych wskaźników ekonomicznych – dochodu narodowego (dalej DN) w Polsce i innych krajach bloku w latach 70. i 80., to odnajdziemy ogólną prawidłowość i będziemy mogli z przybliżoną dokładnością określić, kiedy i gdzie indziej wystąpią (lub będą mogły wystąpić) te same zjawiska, które u nas miały miejsce w latach 1976-83. Przy założeniu oczywiście, dość wątpliwym zresztą, że ZSRR wcześnie nie rozpęta III wojny światowej.

W latach 1975-78 wzrost DN był w Polsce coraz mniejszy i wynosił odpowiednio: 9% - 7% - 5% i 3%. Punktem zwrotnym był rok 1978, kiedy to DN podzielony na jednego mieszkańca spadł o 0,5%, mimo iż DN wytworzony wzrósł o 3%. Owa różnica to po prostu towary wywiezione z Polski za każdą cenę na pokrycie spłat długów zaciągniętych w latach 1971 – 76 (wówczas DN podzielony był większy od wytworzonego o zaciągnięte pożyczki). Od roku 1979 do 82 DN stale spadał odpowiednio o: 2,3%, 4% (powstanie „S”), 17% i około 8%-12%.

ZSRR – spadek produkcji węgla i stali w 1982 r. świadczy nie o zmniejszeniu się zapotrzebowania na nie, jak w gospodarce rynkowej, ale o zmniejszeniu się dostaw surowców, niższej wydajności pracy, spadku produkcji w przemyśle ciężkim wytwarzającym odpowiednie maszyny itd. Według prof. M. Goldmana z Harvardu w ZSRR DN spada począwszy od 1981 r., a więc byłby to odpowiednik polskiego 1979 r., zjawiska 1980 roku powinny były nastąpić w 1982 roku. W istocie ostry kryzys żywnościowy i związany z tym ruch strajkowy podobny do polskiego lat 1976-79, zaczął się w 1979 roku.

NRD – sytuacja poddanych w radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec była szczególnie korzystna, gdyż część kosztów utrzymania tam komunizmu płacił podatnik zachodnioniemiecki. Mimo to w I półroczu 1982 r. zaczął się spadek stopy wzrostu DN, miał on wynieść 4,8% w porównaniu z I półroczem 81 r., a uzyskano tylko 3% wzrostu. Odpowiada to polskiej sytuacji z roku 1978 (spadek dynamiki wzrostu DN z 5% do 3%). Jednocześnie w czerwcu 1982 r. długi państwowe NRD wynosiły 12 mld dolarów (bez zadłużenia przedsiębiorstw i specjalnych kredytów RFN), z tego do jesieni 1983 r. miała nastąpić spłata 4,8 mld. W I półroczu 1982 r. nastąpił spadek zużycia surowców i paliw o 6%, co świadczy po prostu o spadku produkcji przemysłowej. Latem 1982 r. doszło do demonstracji młodzieżowych. W roku bieżącym miały już miejsce dość liczne strajki, jak w polskim okresie 1976-79. Władze w odpowiedzi na nie kierowały dostawy żywności do kiosków fabrycznych i aresztowały przywódców. Przed sklepami z żywnością tworzą się kolejki.

Czechosłowacja – w 1981 r. nastąpił spadek wydajności pracy o 13%, produkcja wykazuje stagnację. W 1983 r. znikły ze sklepów lepsze towary, zwłaszcza żywnościowe, są one sprzedawane spod lady, za łapówki, zachodzą więc te same zjawiska, co w ostatnich latach Gierka. We wrześniu 1981 r. ujawniła się grupa inicjatywna WZZ.

Węgry – w I kwartale 1983 r. (według danych oficjalnych) nastąpił spadek globalnej produkcji o 0,8%, co odpowiada naszej sytuacji z 1979 r., zjawisko 1980 r. powinno zatem nastąpić u naszych zreformowanych sąsiadów w 1984 r. W rzeczywistości trudności rynkowe będą w roku bieżącym o wiele większe, niż wskazywałyby owe 0,8%, gdyż:
1.) produkcja globalna zmalała, ale jednocześnie wzrosła produkcja przemysłu ciężkiego, produkcja towarów rynkowych spadła więc o 4,7%,
2.) eksport wzrósł nagle o 20%. Czyżby więc wyroby węgierskie stały się poszukiwanym rarytasem na rynkach zachodnich? Nie, odpowiada świadomy Czytelnik „N”. Jest to po prostu wynik grabieży rynku wewnętrznego ze wszystkiego, co daje się sprzedać za granicą, nawet poniżej kosztów produkcji. Różnicę tę zapłacą Węgrzy kupując po zawyżonych cenach tę część produkcji, której na Zachodzie nie zechcą. Podobne zjawisko ma miejsce w Polsce od 1978 r.
3.) spożycie ludności ma zmaleć o 1%, a płace realne o 2%. W rzeczywistości spadek będzie większy, skoro oficjalnie na lata 1981-85 zaplanowano zmniejszenie płac realnych o 20%.

Rumunia – analizowanie danych gospodarczych tego kraju mija się z celem w związku z ich chorobliwym zafałszowaniem. W latach 1981-82 wprowadzono powszechną reglamentację, za wykrycie w czasie rewizji np. 3 kg mąki grozi kara więzienia za spekulację. W 1977 r. miały miejsce strajki górników w Jiu na skalę naszego Czerwca. W 1978 r. powstały tajne WZZ, później rozbite. W lutym 1981 r. rozrzucono ulotki w Bukareszcie wzywające do strajku generalnego i założenia NSZZ „Jedność”. Dnia 28 kwietnia bieżącego roku wprowadzono obowiązek rejestrowania prywatnych maszyn do pisania. Gdyby przepisywano na nich ody na cześć Ceausescu, nakaz taki nie byłby potrzebny. Aktualnie grozi wprowadzenie kartek na chleb.

Jugosławia – dynamika wzrostu DN spadła w latach 1979-81 z 7% do 1,75% - polska sytuacja z lat 75-78. W roku 1982 DN jeśli nie spadł, to na pewno nie wzrósł, co odpowiadałoby okresowi 1978-79 w Polsce. Wzrost kosztów utrzymania w maju 1982 r. wyniósł 30%, a inflacja w roku 1982 – 46%. Następnie udało się ją ograniczyć dzięki redukcji spożycia (wprowadzenie systemu kartkowego wiosną 1983 r.) oraz zahamowaniu importu, co musi spowodować dalszy spadek produkcji. Rok 1980 powinien więc był nastąpić w 1983 r.

Można zatem stwierdzić, iż biorąc pod uwagę efekt 13 grudnia, polska sytuacja 1980 r., która pierwotnie powtórzyłaby się w innych krajach bloku w latach 1981-83, może zaistnieć z kilkuletnim opóźnieniem, tj. do roku 1986. Nauczona doświadczeniami polskich komunistów z „Solidarnością” elita władzy z innych baraków może też nie próbować już wykorzystywać ruchów społecznych we własnych rozgrywkach, a to oznacza, że każdy bunt będzie krwawo tłumiony, a nie podsycany jak podczas naszego Sierpnia. Opozycja powinna wziąć ten wniosek pod uwagę opracowując swą strategię walki w razie osłabienia ZSRR w wyniku m. in. owych buntów.

Jak jednak mogą zachować się poszczególne kierunki polityczne w Polsce w wyniku owego osłabienia Rosji?

Grupa pierwsza natychmiast pośpieszy z propozycjami dogadania się i zostanie tym razem przez Moskwę przyjęta, wykorzystana i na koniec, po minięciu kryzysu porzucona. Narodowi panowie ci jednak będą wmawiali: „A widzicie, że bez ofiar można się z Rosją dogadać i to na zasadzie obopólnych korzyści”. Dla uspokojenia własnego sumienia dadzą jeszcze na mszę w intencji demokratyzacji ZSRR i przyjaznego współżycia tamtejszych narodów.

Grupa druga zbierze się i będzie dyskutować trzy niedziele, uchwali stos deklaracji i rozejdzie się do domów, gdzie wraz z intelektualistami i ministrantami z grupy pierwszej snuć będzie filozoficzne rozważania na temat moralności, konieczności i niemożności.

Zwolennicy teorii Mieroszewskiego narażą się wszystkim: ugodowcom polskim, niepodległościowcom z ZSRR i przeciwnikom Rosji w Polsce. Ich działania będą prowadziły w praktyce do przyznania prymatu stosunkom z rewolucyjną Rosją kosztem ruchów niepodległościowych naszych sąsiadów, a więc do skłócenia jeszcze z nimi. Nie wykluczone, że wbrew woli tego kierunku, dojdzie do prób rewindykacji byłych polskich obszarów na Wschodzie, na co w niekorzystnych dla siebie warunkach Moskwa może nawet się zgodzić, by w ten sposób narody pogranicza utrzymać przy sobie, (a widzicie, Polacy są gorsi, u nas za to będzie wam lepiej… w przyszłości).

Przedstawiciele naszego kierunku, dążący do udzielenia bezwzględnego poparcia ruchom niepodległościowym w ZSRR i wykorzystania osłabienia Moskwy celem jej rozbicia, skończą szybko… w internatach. Ugodowy rząd (taki kierunek ma bowiem obecnie największe poparcie) wytłumaczy, iż musiał zastosować wyjątkowe środki, by nie narażać Polski, ba, całego świata na wplątanie w krwawe konflikty z ZSRR, które są przecież sprawą wewnętrzną tego państwa. A więc w interesie narodu, humanizmu, wolności i ludzkości musi…

Na koniec postawmy pytanie: czy to, co przedstawiliśmy jest czymś zupełnie nowym? Otóż nie! Polska myśl polityczna od dawna dzieli się na zasadnicze dwa nurty: pierwszy widzi przyszłość Polski w ramach wolnej i demokratycznej Europy Środkowo-Wschodniej; drugi – Polskę Łaszącą się do Rosji i z tej racji obdarzoną autonomią w zamian za wierną służbę w interesach imperium. Weźmy liczącą 150 lat książkę M. Mochnackiego, jednego z radykalnych przywódców powstania listopadowego pt. „Powstanie Narodu Polskiego” i otwórzmy ją na stronie 8, by przeczytać o Rosji:

„Wcielona naszymi prowincjami w tę część świata, od której ją zawsze naród nasz oddzielał, zaczęła w jednym czasie swój wpływ wywierać na wschód i na zachód, tam opanowanie Turcji europejskiej (dzisiejsza Jugosławia, Albania, Bułgaria – „N”), tu całej po Odrę Słowiańszczyzny zmierzając. Wszyscy zgadzają się na to, że od Polski całej i niepodległej zawisła przyszłość Słowiańszczyzny, los europejskiej cywilizacji, na koniec wolność środka i zachodu Europy, lecz o ile wiem, nikt z precyzją nie powiedział, że od takiej Polski zależą także interesy wschodniej Europy, interesy handlowe, materialne, połączone z wyższymi i moralnymi”.

Mochnacki tak określa przeciwników walki o niepodległość: „… pod wpływem wyobrażeń związku i pobratymstwa powstała dość rozgałęziona, do dziś dnia (rok 1833 – „N”) trwająca szkoła publicystów odszczepieńców, którzy w tym co u Czartoryskiego szczególny traf zrządził, a mus wymawia (zmusza) widzieli przykład i teorię, którzy teraz z teorii, z obioru (z własnego wyboru) nie inną sobie Polskę wyobrażają, nie innej Polski sobie życzą, tylko z ramienia Moskwy (podkr. „N”), pod wspólnym z nią berłem – którzy na koniec zapamiętali myślą, że równie jak Czartoryski służbę moskiewską pogodzić zdołają z godnością własnego charakteru, z pewnymi nawet dla Polski korzyściami.” (T.2, s. 198)

Minęło 150 lat i gatunek owych publicystów niestety nie wyginął, wręcz przeciwnie, rozplenił się ponad wszelką miarę i zajął poczesne miejsce w naszej opozycji, tępiąc myśl niepodległą z gorliwością godną lepszej sprawy. Ludziom tym można jedynie zadedykować słowa Mieroszewskiego: „Większość Polaków nie wierzy w ten system, nie wierzy byśmy kiedykolwiek mogli zdobyć przewagę nad Rosją. Dzieckiem owej niewiary jest MENTALNOŚĆ SATELICKA I SERWILIZM ( tj. SŁUŻALCZOŚĆ – podkr. „N”)